Zamówienia publiczne jako sztuka kupowania

Każdy biznes wymaga zarówno umiejętności sprzedania tego, co się oferuje, jak i uprzedniego kupienia rzeczy, usług i robót, które służą do wytworzenie tego, co biznesmen oferuje. O ile sektor publiczny zwykle nie sprzedaje swoich usług (acz pewne zmiany wiążemy z tzw. budżetem zadaniowym), kupuje niezbędne do realizacji swoich zadań rzeczy, usługi i roboty. W tym zakresie, jako klient poszukujący najlepszych ofert, zamawiający powinien, co do zasady, postępować tak samo, jak kupiec, inwestor prywatny. Zasady stosowane w biznesie (wśród profesjonalistów, nie konsumentów) powinny mieć zastosowanie do zamówień publicznych.

Na te zasady należy, oczywiście, nałożyć przepisy prawa zamówień publicznych, ale należy je traktować jedynie jako ograniczenia, modyfikacje zasad biznesowych – nie jako ich zniesienie. Logika zakupów jest jedna i powinna być stosowana zarówno do podejmowania decyzji nie regulowanych przepisami Pzp, jak i do interpretacji samych przepisów ustawy. Wszak ustawodawca od lat podkreśla, że zamówienia publiczne powinny umożliwiać racjonalne, efektywne gospodarowanie środkami.

Tymczasem wielu zamawiających postępuje tak, jakby nie obowiązywała ich ani logika zakupów, ani nawet żadna inna logika. Podejmują absurdalne, nieracjonalne decyzje. Często nawet zdają sobie z tego sprawę. Dlaczego tak czynią? Wyjaśnienie jest zwykle takie samo: przecież nie wolno inaczej, a  nawet, jeśli wolno, to jest to niebezpieczne (może wpłynąć odwołanie, może nie spodobać się kontroli itp.).

Rzeczywiście, racjonalne dokonywanie zamówień jest obarczone ryzykiem. Wymaga często zastosowania innego rozwiązania, niż przetarg nieograniczony z kryterium „cena” i wynagrodzeniem ryczałtowym. Rzeczywiście może skutkować koniecznością tłumaczenia się w KIO, przed kontrolą, rzecznikiem dyscypliny itp. Jednak stwarza szansę na wykonanie zamówienia na najlepszych rynkowych warunkach – a o to chodzi.

Rozumiemy tych, którzy zostali zastraszeni i porzucili rozum. Sektor publiczny rzeczywiście daje zamawiającym nieustannie do zrozumienia, że płaci im za porządek w papierach, nie za podejmowanie racjonalnych biznesowo decyzji. Rozumiemy, ale nie wspieramy. Wspieramy tych, którzy – mimo wszystko – mają odwagę być profesjonalnymi kupcami, którzy przygotowują i prowadzą zamówienia z myślą nie tyle o swoim bezpieczeństwie, lecz o interesie swojej firmy, interesie państwa (miasta, gminy), interesie publicznym wreszcie.

Trzeba w tym miejscu dopowiedzieć, że interes publiczny rozumiemy szeroko i długoterminowo. Jesteśmy przekonani, że nie leży w interesie publicznym doprowadzanie do upadłości wykonawców, w szczególności poprzez narzucanie im jednostronnych umów i wymuszanie rażąco niskich cen. Wręcz przeciwnie: jest to nadużycie pozycji dominującej, przejaw arogancji władzy, naruszenie zasad współżycia społecznego i uczciwości kupieckiej, a w szczególnych przypadkach zdrada stanu.

Jeśli doczytali Państwo ten tekst do tego momentu i nie jesteście wzburzeni – zapraszam do współpracy.

  

 

Dariusz Koba

Prawnik, absolwent Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego,  Krajowej Szkoły Administracji Publicznej oraz Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie.

Jako pierwszy (w 1995 r.) Dyrektor Zespołu Szkoleń i Promocji Urzędu Zamówień Publicznych był odpowiedzialny za przygotowanie programów szkoleń, materiałów szkoleniowych i podręczników, organizowanie i prowadzenie szkoleń dla trenerów i arbitrów, koordynowanie pracy trenerów i instytucji szkoleniowych. Były ekspert ds. zamówień publicznych w Gminie Warszawa Centrum. Współzałożyciel, członek zarządu (w ostatnich latach prezes) spółek: Centrum Zamówień Publicznych oraz Forum Edukacyjne Centrum Zamówień Publicznych. Od kwietnia 2014 r. niezależny ekspert.

Od 20 lat doradza i prowadzi szkolenia w zakresie szeroko rozumianej problematyki zamówień publicznych. Uczestniczył w wielu niestandardowych postępowaniach, opracował dziesiątki specyfikacji, regulaminów, analiz, napisał setki opinii, uczestniczył w dziesiątkach arbitraży itd., itp. Przeprowadził kilkaset szkoleń, w których udział wzięło ponad 10 tysięcy osób. Prywatnie mąż Anny, ojciec siedmiorga dzieci, marzy o powrocie do latania na paralotni (sprzęt czeka w garażu :-) ).

E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.